... czyli bezduszni urzędnicy wspierani przepisami prawa
Popłynęły łzy
Z niejednych oczu popłynęły łzy gdy dowiedzieliśmy się, że Sąd ogłosił upadłość Budgrimu, ale byli i tacy, co podchodzili do owego faktu beztrosko, ponieważ wszyscy zapłaciliśmy za lokale, w których zamieszkujemy więc ta sytuacja nas przecież nie dotyczy... ale może lepiej jest zacząć od początku.
Wybudowany za nasze pieniądze
Warszawskie Przedsiębiorstwo Budowy Mieszkań i Usług Inwestycyjnych „Budgrim' sp. z o.o. w 1993 roku podpisuje z Urzędem Dzielnicy umowę na dzierżawę gruntu przy ulicy Kowieńskiej w Warszawie, a w 1994, po uzyskaniu pozwolenia na budowę, rozpoczyna jej realizację. Budynek od samego początku mówiąc delikatnie nie ma szczęścia. Inwestycja zlokalizowana jest na terenie, gdzie do tej pory był osiedlowy parking. Dotychczasowi użytkownicy tego terenu protestują czynnie i nie pozwalają budowniczym rozpocząć prac. W nocy rozbierają ogrodzenie placu budowy, a w dzień okupują parking. Ich determinacja z czasem słabnie a najbardziej zaangażowani są usuwani przez Policję. Budowa rusza, ale okazuje się, że w wykopie pojawia się woda z podziemnego strumyka i trzeba ją wypompowywać dzień i noc, i tak przez wiele tygodni. Zarząd spółki (dziś byśmy mówili deweloper) podpisuje z przyszłymi mieszkańcami umowy na wybudowanie budynku, Ci wpłacają 100% wartości mieszkań. Siedmiokondygnacyjny budynek mieszkalny wraz z dwupoziomowym garażem zostaje ukończony w 1998 roku i w grudniu tegoż to roku miasto zezwala na jego zasiedlenie. Lokale są nam przekazywane protokólarnie przez Budgrim. Szczęście zapanowało w 38 rodzinach. Nowe piękne mieszkania, urządzamy, wyposażamy, lecz szczęście pęka jak bańka mydlana, gdyż dowiadujemy się o problemach związanych z gruntem, na którym za nasze pieniądze wybudowany jest budynek przy ulicy Kowieńskiej 9.
Roszczenia z 1948 roku
Obejmując w posiadanie i zamieszkując w naszych lokalach byliśmy przekonani, że akty notarialne to formalność, ale nie dotyczy to Kowieńskiej 9. Okazuje się, że urzędnicy nie mają zamiaru wykonać przyrzeczenia nadania prawa użytkowania wieczystego i odmawiają sprzedaży gruntu informując o roszczeniach z 1948 roku. Ażeby sprawa nabrała rumieńców, w 2003 roku Sąd Gospodarczy ogłasza upadłość spółki Budgrim i od tego momentu mamy przyjemność być objęci opieką przez syndyka. Tu właśnie pojawiają się łzy. Syndyk zawiadamia, iż budynek nasz został włączony do masy upadłościowej i przejmuje administrowanie. Jest to najbardziej mroczny okres w historii naszego budynku a syndyka administrowanie zapamiętamy jako ciągłe podwyżki czynszu i problemy z najprostszymi sprawami. W 2009 roku determinacja sięga zenitu, zakładamy stowarzyszenie pod nazwą Stowarzyszenie Kowieńska 9 i wypowiadamy syndykowi umowy o administrowanie budynkiem. Upoważniają nas do tego umowy zawarte z Budgrimem gdy obejmowaliśmy w posiadanie nasze lokale. I co się okazuje? Czynsze maleją a pieniędzy starcza na opłacenie wszystkich mediów oraz wykonanie bardzo poważnych remontów, takich jak naprawa przeciekającego dachu, wymiana drzwi wejściowych, wymiana okien na klatkach schodowych, czy malowanie klatek schodowych. Są oczywiście bieżące naprawy dot. centralnego ogrzewania, sprzątanie budynku i terenu wokół niego, czyli wszystko co jest niezbędne aby budynek był prawidłowo eksploatowany i pozostawał w stanie niepogorszonym.
Do akcji wkracza miasto
Zarządzamy naszym budynkiem przy udziale licencjonowanego administratora aby móc odeprzeć ataki, które zaczynają się pojawiać ze strony miasta stołecznego Warszawy. Albowiem z chwilą gdy uwalniamy się z uścisku administracyjnego syndyka, do akcji wkracza miasto stołeczne Warszawa, a dokładniej jego urzędnicy, podejmują próbę przejęcia administracji naszym budynkiem i stworzenia z niego kamienicy czynszowej. Prezydent Warszawy wydaje stosowne zarządzenie, a Zakład Gospodarki Nieruchomościami ochoczo przystępuje do jego realizacji. W odpowiedzi na te krzywdzące nas działania Zarząd Stowarzyszenia reprezentujący mieszkańców Kowieńskiej 9 rozpoczyna kampanię medialną oraz zwraca się do przedstawicieli najwyższych władz naszego kraju oraz posłów RP, radnych jak również ludzi, którzy są czuli na ludzką krzywdę o pomoc. Był to dobry kierunek i odniósł pożądany skutek. Stowarzyszenie okazało się organizacją skuteczną w walce z bezdusznymi urzędnikami wspieranymi przepisami prawa. Prawdą jest stwierdzenie, iż po nocy nastaje dzień. Sąd po siedmiu latach stwierdza, że nasz budynek nie mógł być włączony do masy upadłości spółki Budgrim, ponieważ stanowi własność Miasta Stołecznego Warszawy. Syndyk natomiast zleca wykonanie wyceny nieruchomości i próbuje sprzedać wierzytelność w przetargu publicznym. Ukazują się trzy ogłoszenia lecz nie ma zainteresowania, a co za tym idzie chętnych na nabycie roszczeń do Kowieńskiej 9. Na szczęście Miasto wycofuje się jednak z podjętych działań i nadal jesteśmy niezależni.
Nasza nadzieja
Zarząd Stowarzyszenia nie pozostaje bezczynny i prowadzi kolejne rozmowy (negocjacje) z miastem, spadkobiercami oraz syndykiem. W październiku 2012 roku powołujemy spółdzielnię mieszkaniową gdyż jesteśmy przekonani, że w tej formie organizacyjnej najskuteczniej będziemy mogli dochodzić naszych roszczeń i doprowadzić do szczęśliwego zakończenia naszej udręki. Nie ma wątpliwości, że to kompetentni urzędnicy, a nie dzieci w piaskownicy wydawali stosowne pozwolenia i podejmowali decyzje, podpisywali umowy, a i byli świadomi, że inwestycja przy Kowieńskiej 9 powstaje za nasze pieniądze. Największe pretensje mamy do władz dzielnicy, gdyż wiedzieli o roszczeniach dawnych właścicieli a wydali zezwolenie na budowę i zasiedlenie budynku. Należy z całą stanowczością zaznaczyć, że upadłość Budgrimu nie miała najmniejszego związku z naszym budynkiem. Inwestycja była rozliczona, a my już trzy lata użytkowaliśmy lokale. Po wybudowaniu Kowieńskiej Budgrim wybudował i zasiedlił jeszcze trzy inwestycje przy Wileńskiej, Czynszowej i Letniej, a poległ dopiero na Lęborskiej. Od momentu wydania zgody na zasiedlenie Kowieńskiej minęło 14 lat, to jest ponad 5000 dni a każdy dzień, który nastaje budzi nadzieję na zmianę naszej sytuacji. Niestety, zmieniają się jedynie urzędnicy, a ci którzy nastali nierychliwie zabierają się aby naprawiać błędy swoich poprzedników. My jednak mamy naszą nadzieję i determinację aby w końcu uzyskać prawo własności naszych lokali.
Opracował: Piotr Gosk
Warszawa, 20 października 2012 roku